Potterwarta
piątek, 20 września 2013
Wiadomość!
To jest mój ostatni post na tym Blogu, ponieważ zaczynam prowadzenie innego. Przepraszam jeżeli zawiodłam moich czytelników, ale nie zakończyłam pisać na zawsze, teraz prowadzę zupełnie innego Bloga z przyjaciółką: http://hogwart-oczami-przyjazni.blogspot.com/ Mam nadzieję, że na niego będziecie wchodzić tak często jak na tego, pozdrawiam! :)
niedziela, 8 września 2013
III
Przepraszam, że tak długo nie dawałam nowego rozdziału, ale dopiero dzisiaj moja najlepsza przyjaciółka podsunęła mi wenę, dziękuję Gosiu.
--------------------
- Jest nowe ogłoszenie na naszej tablicy! - krzyczał w salonie Gryfonów jeden z pierwszoroczniaków, po czym zaczął czytać:
--------------------
- Jest nowe ogłoszenie na naszej tablicy! - krzyczał w salonie Gryfonów jeden z pierwszoroczniaków, po czym zaczął czytać:
Drodzy uczniowie!
W przyszły weekend odbędzie się pierwszy wypad do Hogsmeade dla uczniów klas trzecich! Jeżeli wasze wyniki będą wystarczająco zadowalające, prosimy w sobotę o godzinie 10:00 wstawić się pod Wielką Salą, tam odbędzie się przeszukiwanie przez pana woźnego Filch'a, po czym udamy się na czterogodzinny wypad do Hogsmeade.
Opiekunka, Minerwa McGonagall
Opiekunka, Minerwa McGonagall
- Nie mogę się doczekać! - skończył czytać i krzyczał podniecony.
- Chyba nie zrozumiałeś? "Dla uczniów klas trzecich", jeszcze dwa lata przed Tobą młody - zaśmiał się James. Pierwszoroczniak odszedł ze spuszczoną głową.
- Fajnie, idziemy razem czy któryś z nas - tu spojrzał wymownie na James'a - ma już plany ta ten dzień?
- Wiecie jaki mam zamiar i mam nadzieję, że mnie w tym wesprzecie? - zapytał krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Jasne, będziesz musiał wziąć parę lekcji - odpowiedział najwyraźniej dumny z siebie Syriusz.
- Myślałem o radzie mądrzejszego od...no...Ciebie... -zakpił James.
- Jak chcesz, ale przypominam, że to JA miałem aż 7 dziewczyn na drugim roku - rzekł obrażony Syriusz.
- Tak, bo brałeś je na łaskę - odrzekł zniecierpliwiony James.
- Po co się kłócić? Wszyscy Ci pomożemy - wtrącił się Remus. - Po pierwsze musisz nie flirtować z innymi dziewczynami, jeżeli tak naprawdę zależy Ci na Lily.
- Dobra, rozumiem, ale nie moja wina, że mam to coś - wyprostował się dumnie James.
- Nie udawaj takiego twardziela co przed chwilą zrobiłeś - zganił go Remus.
- I nie mów do niej po nazwisku... tak będzie l-lepiej - wtrącił Peter.
- Słuszna uwaga, gratuluję Glizduś - powiedział Syriusz klepiąc go po plecach.
- Dobra rozumiem mniej więcej - odpowiedział ocierając się po głowie.
- Teraz masz szansę zadziałać - wskazał na wejście do dormitorium przez, które przechodziła Lily.
- Hej E...Lily! - zająknął się James.
- Przepraszam, to do mnie było? - zapytała z niedobieżeniem Lily, widząc zbliżającego się James'a.
- Tak, masz ochotę dziś po lekcjach się ze mną przejść? - zapytał dziarsko podpierając się ściany. Remus, który stał tuż za nim walnął go w łokcia i od razu stanął prosto.
- Dobrze się czujesz? - zapytała widząc jak James wykrzywił minę w powodu bólu łokcia.
- Tak wspaniale - skłamał James. - Pierwszy raz nie jesteś taka cięta -zdumiał się James.
- Bo po raz pierwszy z rana nie flirtujesz z dziewczynami - rozejrzała się po dormitorium.
- Taaak... Teraz nie mam na to czasu - powiedział zadowolony z siebie. - To pójdziesz ze mną na szkolne błonia po lekcjach?
- Nie! - i odeszła stanowczo. James odwrócił się do Remusa.
- Co takiego źle powiedziałem?! - zapytał zdenerwowany.
- Nie wiem, może nie jest na to gotowa?
James odszedł wściekły na Remusa, na siebie i na cały świat. "Co takiego zrobiłem źle?" pytał sam siebie w myślach "Może za bardzo pewnym głosem mówiłem?". Włożył ręce do kieszeni i zamiast na śniadanie poszedł na szkolne błonia gdzie miała się odbyć lekcja Opieki nad Magicznymi Stworzeniami. Usiadł przy brzegu jeziora i schował twarz w rękach. Zastanawiał się nad samym sobą, co takiego zrobił źle? Przez te 4 lata w Hogwarcie próbował zwrócić na siebie uwagę Lily Evans, ze zapomniał jak ją traktuje. Miał tylko nadzieję, że da się to jakoś odkręcić. Podszedł do jeziora i przepłukał twarz. "Muszę się zmienić", to była jego ostatnia myśl, wstał i czekał na przyjście profesor Grubbly-Plank. Profesorka ONMS-u się pojawiła, a za nią grupka uczniów. Wszyscy stanęli w szeregu i czekali na rozpoczęcie lekcji.
- Pssst! - James próbował zwrócić uwagę Lily. - Ej! - szeptał coraz głośniej. Lily lekko ruszyła głową. Przepchał się przez uczniów i stał tuż obok niej.
- Czemu nie pójdziesz ze mną do Hogsmeade, co Ci szkodzi Ev...Lily? - szepnął jej do ucha.
- Bo nie. Jest lekcja, lepiej słuchaj - skarciła go Lily. James nie chciał kłótni więc przez całą lekcję słuchał co mówi pani profesor. Gdy dzwonek oznajmił iż uczniowie mają przerwę James nie dawał spokoju Lily.
- Powiedz mi dlaczego?! Zmieniłem się bardziej niż myślisz! - krzyczał poirytowany James.
- Idę z Severusem i nie zmienisz tego choćby całe Twoje życie od tego zależało i przestań się kłócić, bo żyły Ci wyjdą - krzyknęła raz i stanowczo Lily, a zaraz po tym odeszła.
- Chyba nie zrozumiałeś? "Dla uczniów klas trzecich", jeszcze dwa lata przed Tobą młody - zaśmiał się James. Pierwszoroczniak odszedł ze spuszczoną głową.
- Fajnie, idziemy razem czy któryś z nas - tu spojrzał wymownie na James'a - ma już plany ta ten dzień?
- Wiecie jaki mam zamiar i mam nadzieję, że mnie w tym wesprzecie? - zapytał krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Jasne, będziesz musiał wziąć parę lekcji - odpowiedział najwyraźniej dumny z siebie Syriusz.
- Myślałem o radzie mądrzejszego od...no...Ciebie... -zakpił James.
- Jak chcesz, ale przypominam, że to JA miałem aż 7 dziewczyn na drugim roku - rzekł obrażony Syriusz.
- Tak, bo brałeś je na łaskę - odrzekł zniecierpliwiony James.
- Po co się kłócić? Wszyscy Ci pomożemy - wtrącił się Remus. - Po pierwsze musisz nie flirtować z innymi dziewczynami, jeżeli tak naprawdę zależy Ci na Lily.
- Dobra, rozumiem, ale nie moja wina, że mam to coś - wyprostował się dumnie James.
- Nie udawaj takiego twardziela co przed chwilą zrobiłeś - zganił go Remus.
- I nie mów do niej po nazwisku... tak będzie l-lepiej - wtrącił Peter.
- Słuszna uwaga, gratuluję Glizduś - powiedział Syriusz klepiąc go po plecach.
- Dobra rozumiem mniej więcej - odpowiedział ocierając się po głowie.
- Teraz masz szansę zadziałać - wskazał na wejście do dormitorium przez, które przechodziła Lily.
- Hej E...Lily! - zająknął się James.
- Przepraszam, to do mnie było? - zapytała z niedobieżeniem Lily, widząc zbliżającego się James'a.
- Tak, masz ochotę dziś po lekcjach się ze mną przejść? - zapytał dziarsko podpierając się ściany. Remus, który stał tuż za nim walnął go w łokcia i od razu stanął prosto.
- Dobrze się czujesz? - zapytała widząc jak James wykrzywił minę w powodu bólu łokcia.
- Tak wspaniale - skłamał James. - Pierwszy raz nie jesteś taka cięta -zdumiał się James.
- Bo po raz pierwszy z rana nie flirtujesz z dziewczynami - rozejrzała się po dormitorium.
- Taaak... Teraz nie mam na to czasu - powiedział zadowolony z siebie. - To pójdziesz ze mną na szkolne błonia po lekcjach?
- Nie! - i odeszła stanowczo. James odwrócił się do Remusa.
- Co takiego źle powiedziałem?! - zapytał zdenerwowany.
- Nie wiem, może nie jest na to gotowa?
James odszedł wściekły na Remusa, na siebie i na cały świat. "Co takiego zrobiłem źle?" pytał sam siebie w myślach "Może za bardzo pewnym głosem mówiłem?". Włożył ręce do kieszeni i zamiast na śniadanie poszedł na szkolne błonia gdzie miała się odbyć lekcja Opieki nad Magicznymi Stworzeniami. Usiadł przy brzegu jeziora i schował twarz w rękach. Zastanawiał się nad samym sobą, co takiego zrobił źle? Przez te 4 lata w Hogwarcie próbował zwrócić na siebie uwagę Lily Evans, ze zapomniał jak ją traktuje. Miał tylko nadzieję, że da się to jakoś odkręcić. Podszedł do jeziora i przepłukał twarz. "Muszę się zmienić", to była jego ostatnia myśl, wstał i czekał na przyjście profesor Grubbly-Plank. Profesorka ONMS-u się pojawiła, a za nią grupka uczniów. Wszyscy stanęli w szeregu i czekali na rozpoczęcie lekcji.
- Pssst! - James próbował zwrócić uwagę Lily. - Ej! - szeptał coraz głośniej. Lily lekko ruszyła głową. Przepchał się przez uczniów i stał tuż obok niej.
- Czemu nie pójdziesz ze mną do Hogsmeade, co Ci szkodzi Ev...Lily? - szepnął jej do ucha.
- Bo nie. Jest lekcja, lepiej słuchaj - skarciła go Lily. James nie chciał kłótni więc przez całą lekcję słuchał co mówi pani profesor. Gdy dzwonek oznajmił iż uczniowie mają przerwę James nie dawał spokoju Lily.
- Powiedz mi dlaczego?! Zmieniłem się bardziej niż myślisz! - krzyczał poirytowany James.
- Idę z Severusem i nie zmienisz tego choćby całe Twoje życie od tego zależało i przestań się kłócić, bo żyły Ci wyjdą - krzyknęła raz i stanowczo Lily, a zaraz po tym odeszła.
* * *
James był wściekły, miał ochotę się na kimś wyżyć i za swój cel wybrał Severusa Snape'a. Gdy lekcje się skończyły czekał tylko jak pokaże się na szkolnych błoniach. Stał samotnie pod dębem opierając się na jednej nodze. Severus pojawił się z Lily, więc Rogacz musiał czekać, aż Lily od niego odejdzie. Niedoczekanie. James poprosił kilka Gryfonek, żeby zajęły czymś Lily, gdy Lily odeszła od Severusa, James wszedł do akcji.
- Wycierus, czego się pchasz do Evans? - zapytał z wściekłością w głosie.
- Opowiadała mi o Tobie, jaki jesteś zarozumiały i, że odrzuciła Twoje zaproszenie - zakpił Snape. James wyciągnął różdżkę i skierował ją w jego gardło.
- Levicorpus! - po powiedzeniu zaklęcia w jego stronę już szła Lily, rozwścieczona i wystraszona.
- Zostaw go... - rzekła spokojnie próbując dosięgnąć różdżki.
- Evans odsuń się - powiedział groźnie James. - Zaraz będzie finał... - te słowa raczej wyszeptał.
- Niczego nie będzie! Opuść różdżkę TERAZ! - krzyczała poirytowana Lily. Severus szarpał się i grzebał w szacie poszukując swojej różdżki.
- Expe... - James nie dokończył, ponieważ Snape już wypowiedział to samo zaklęcie. Różdżka wypadła mu z dłoni, a Severus spadł. Strzepał z szaty trawę i skierował różdżkę w serce James'a.
- Severusie bądź rozsądny i schowaj różdżkę - poprosiła łagodnie Lily, a po wypowiedzeniu ostatniego słowa James rzucił się na Snape'a i zwalił go na podłogę. Severusowi różdżka wypadła z ręki.
- USPOKÓJCIE SIĘ! POTTER ZŁAŹ Z NIEGO! - wrzeszczała Lily ciągnąc James'a za szatę. To zdarzenie nie trwało długo, ponieważ na szkolne błonia wszedł Albus Dumbledore.
- Proszę się rozejść, pan Potter do mnie - powiedział łagodnie i skierował się ku drzwiom do zamku. James wstał, wziął różdżkę i torbę, rzucił Snape'owi groźne spojrzenie i pobiegł na profesorem. Przez całą drogę do gabinetu profesora Dumbledore'a, nie odezwał się słowem, nawet, żeby przeprosić. Gdy weszli do gabinetu pierwszy odezwał się Dumbledore.
- Proszę usiądź James, dropsa? - zapytał uprzejmie.
- Nie dziękuję - odmówił zdziwiony James.
- Jak mija Ci dzisiejszy dzień? - zapytał wesoły Dumbledore.
- Nie zamierza pan odjąć punktów, dać szlaban albo choćby mnie skarcić? - odpowiedział pytaniem niegrzecznie James.
- Wycierus, czego się pchasz do Evans? - zapytał z wściekłością w głosie.
- Opowiadała mi o Tobie, jaki jesteś zarozumiały i, że odrzuciła Twoje zaproszenie - zakpił Snape. James wyciągnął różdżkę i skierował ją w jego gardło.
- Levicorpus! - po powiedzeniu zaklęcia w jego stronę już szła Lily, rozwścieczona i wystraszona.
- Zostaw go... - rzekła spokojnie próbując dosięgnąć różdżki.
- Evans odsuń się - powiedział groźnie James. - Zaraz będzie finał... - te słowa raczej wyszeptał.
- Niczego nie będzie! Opuść różdżkę TERAZ! - krzyczała poirytowana Lily. Severus szarpał się i grzebał w szacie poszukując swojej różdżki.
- Expe... - James nie dokończył, ponieważ Snape już wypowiedział to samo zaklęcie. Różdżka wypadła mu z dłoni, a Severus spadł. Strzepał z szaty trawę i skierował różdżkę w serce James'a.
- Severusie bądź rozsądny i schowaj różdżkę - poprosiła łagodnie Lily, a po wypowiedzeniu ostatniego słowa James rzucił się na Snape'a i zwalił go na podłogę. Severusowi różdżka wypadła z ręki.
- USPOKÓJCIE SIĘ! POTTER ZŁAŹ Z NIEGO! - wrzeszczała Lily ciągnąc James'a za szatę. To zdarzenie nie trwało długo, ponieważ na szkolne błonia wszedł Albus Dumbledore.
- Proszę się rozejść, pan Potter do mnie - powiedział łagodnie i skierował się ku drzwiom do zamku. James wstał, wziął różdżkę i torbę, rzucił Snape'owi groźne spojrzenie i pobiegł na profesorem. Przez całą drogę do gabinetu profesora Dumbledore'a, nie odezwał się słowem, nawet, żeby przeprosić. Gdy weszli do gabinetu pierwszy odezwał się Dumbledore.
- Proszę usiądź James, dropsa? - zapytał uprzejmie.
- Nie dziękuję - odmówił zdziwiony James.
- Jak mija Ci dzisiejszy dzień? - zapytał wesoły Dumbledore.
- Nie zamierza pan odjąć punktów, dać szlaban albo choćby mnie skarcić? - odpowiedział pytaniem niegrzecznie James.
- Och, bez szlabanu się nie obejdzie, ale po co zaraz odejmować punkty - zapytał.
- Sam nie wiem - odpowiedział znudzony James i oparł się o łokieć. Rozmawiali tak dobre pół godziny, James'owi się to nawet spodobało, powiedział wszystkie swoje problemy, a profesor pomógł mu je rozwiązać i doradzić. Na sam koniec dał mu szlaban. Przychodzenie po lekcjach do jego gabinetu. James był nawet szczęśliwy z takiego szlabanu, jeżeli mają rozmawiać tylko o nim to nie miał nic przeciwko. Gdy wrócił do pokoju wspólnego był już wieczór. Opuścił kolację, ale w sumie nie czuł się głodny.
- Rogaczu gdzie się zgubiłeś? - zapytał wesoły Syriusz. James rzucił mu znudzone spojrzenie.
- Co dostałeś? Jak patrzyłem, to mamy tyle samo punktów - zapytał Remus.
- Mam przychodzić do niego po lekcjach, nie jest tak źle - odpowiedział James.
- Chcesz spisać zadania domowe? Sporo tego mamy - zaproponował Peter.
- Dzięki Glizdogonie - odrzekł James i wziął jego pergamin z zadaniami domowymi.
--------------------
Wiem, że krótkie, ale brak mi pomysłów... Dziękuję za to, że przeczytałeś/aś, pozdrawiam ;)
- Sam nie wiem - odpowiedział znudzony James i oparł się o łokieć. Rozmawiali tak dobre pół godziny, James'owi się to nawet spodobało, powiedział wszystkie swoje problemy, a profesor pomógł mu je rozwiązać i doradzić. Na sam koniec dał mu szlaban. Przychodzenie po lekcjach do jego gabinetu. James był nawet szczęśliwy z takiego szlabanu, jeżeli mają rozmawiać tylko o nim to nie miał nic przeciwko. Gdy wrócił do pokoju wspólnego był już wieczór. Opuścił kolację, ale w sumie nie czuł się głodny.
- Rogaczu gdzie się zgubiłeś? - zapytał wesoły Syriusz. James rzucił mu znudzone spojrzenie.
- Co dostałeś? Jak patrzyłem, to mamy tyle samo punktów - zapytał Remus.
- Mam przychodzić do niego po lekcjach, nie jest tak źle - odpowiedział James.
- Chcesz spisać zadania domowe? Sporo tego mamy - zaproponował Peter.
- Dzięki Glizdogonie - odrzekł James i wziął jego pergamin z zadaniami domowymi.
--------------------
Wiem, że krótkie, ale brak mi pomysłów... Dziękuję za to, że przeczytałeś/aś, pozdrawiam ;)
-Huncwot.
wtorek, 20 sierpnia 2013
II
Kolejny rozdział z dedykacją dla Gosi, potrafisz mnie zmotywować!
--------------------
W Hogwarcie nastał pierwszy weekend. Cudowny, słoneczny i ciepły dzień powitał uczniów szkoły. W dormitorium chłopców jako pierwszy wstał Remus. Po cichu obudził Syriusza.
- Łapo, pomożesz mi? - zapytał z chytrym uśmieszkiem.
- Luniak, jest chyba ósma rano - rzekł na to z wyrzutem Syriusz.
- Na pewno się rozbudzisz jak powiem, że mam zamiar się zemścić - powiedział dumnie Remus.
- Ooo! Kto to? Co mu zrobimy? - pytał podniecony Syriusz.
- Jeden szóstoklasista sypnął na mnie profesorowi Slughornowi i mam zaległy szlaban - wycedził przez zęby.
- Co takiego zrobiłeś Lunatyku? - zakpił Syriusz. - Nasz wzorowy Remus jednak potrafi się bawić!
- Przestań! Jedna łajnobomba, nic więcej - usprawiedliwił się Remus. - Pomożesz mi się odegrać?
- Z przyjemnością - rzekł na to zadowolony Syriusz. Wstał, wziął ubrania i razem z Remusem poszli do łazienki prefektów, gdzie zwykle się włamywali. Wzięli poranny prysznic, umyli się przebrali i poszli odłożyć piżamy. Dumali nad tym czy przed tym nagannym wybrykiem pójść na śniadanie? Stwierdzili, że raczej tak. Po tej zemście muszą szybko ukryć się w pokoju wspólnym Gryffindor'u. Zjedli sałatkę owocową do tego chleb posmarowany masłem orz kawa. Nauczyciele rzucali im powitalne uśmiechy, a oni odpowiadali niewinnymi minami. Zjedli pośpiesznie i wyszli, czekając aż z pokoju wspólnego Ravenclaw'u wyjdzie winowajca. Nie musieli czekać, stał przed dormitorium jakby czekał na ich przybycie.
- Rób swoje - zwrócił się do Syriusz. Ten poszedł do sąsiedniego korytarza, a wrócił w postaci psa. Podszedł do szóstoklasisty, a ten dał się złapać w przynętę. Remus pewny, że nikt go nie zobaczy rzucił zaklęcie często używane przez James'a.
- Levicorpus! - szepnął i chłopak od razu poszybował do góry nogami. Syriusz powstrzymywał się od płaczu. Remus rzucił kolejne zaklęcie różdżką Syriusza i szóstoklasiście spadły spodnie. Ludzie zgromadzeni przy tej scenie wybuchnęli śmiechem. Ośmieszony chłopak szarpał się w powietrzu, Syriusz nie mógł wytrzymać i pobiegł w inny korytarz, a wrócił w postaci człowieka całkowicie rozbawionego tą całą sytuacją. Świadkiem tego zdarzenia był Albus Dumbledore, który stał patrząc na tego chłopaka bez współczucia.
- Dobrze, dosyć tego! Kto to zrobił? Proszę się rozejść! - przepchnął się przez tłum i zaczął krzyczeć do uczniów. Remus upuścił różdżki i szóstoklasista spadł na zimną posadzkę. Zawołał Syriusza szeptem i razem pobiegli do salonu Gryfonów roześmiani do łez.
- Lunatyk, Łapo gdzie byliście? - zapytał James siedząc na kanapie przy kominku ocierając oczy. Remus i Syriusz opowiedzieli im wszystko, ze szczegółami. Wszyscy śmiali się do łez.
--------------------
W Hogwarcie nastał pierwszy weekend. Cudowny, słoneczny i ciepły dzień powitał uczniów szkoły. W dormitorium chłopców jako pierwszy wstał Remus. Po cichu obudził Syriusza.
- Łapo, pomożesz mi? - zapytał z chytrym uśmieszkiem.
- Luniak, jest chyba ósma rano - rzekł na to z wyrzutem Syriusz.
- Na pewno się rozbudzisz jak powiem, że mam zamiar się zemścić - powiedział dumnie Remus.
- Ooo! Kto to? Co mu zrobimy? - pytał podniecony Syriusz.
- Jeden szóstoklasista sypnął na mnie profesorowi Slughornowi i mam zaległy szlaban - wycedził przez zęby.
- Co takiego zrobiłeś Lunatyku? - zakpił Syriusz. - Nasz wzorowy Remus jednak potrafi się bawić!
- Przestań! Jedna łajnobomba, nic więcej - usprawiedliwił się Remus. - Pomożesz mi się odegrać?
- Z przyjemnością - rzekł na to zadowolony Syriusz. Wstał, wziął ubrania i razem z Remusem poszli do łazienki prefektów, gdzie zwykle się włamywali. Wzięli poranny prysznic, umyli się przebrali i poszli odłożyć piżamy. Dumali nad tym czy przed tym nagannym wybrykiem pójść na śniadanie? Stwierdzili, że raczej tak. Po tej zemście muszą szybko ukryć się w pokoju wspólnym Gryffindor'u. Zjedli sałatkę owocową do tego chleb posmarowany masłem orz kawa. Nauczyciele rzucali im powitalne uśmiechy, a oni odpowiadali niewinnymi minami. Zjedli pośpiesznie i wyszli, czekając aż z pokoju wspólnego Ravenclaw'u wyjdzie winowajca. Nie musieli czekać, stał przed dormitorium jakby czekał na ich przybycie.
- Rób swoje - zwrócił się do Syriusz. Ten poszedł do sąsiedniego korytarza, a wrócił w postaci psa. Podszedł do szóstoklasisty, a ten dał się złapać w przynętę. Remus pewny, że nikt go nie zobaczy rzucił zaklęcie często używane przez James'a.
- Levicorpus! - szepnął i chłopak od razu poszybował do góry nogami. Syriusz powstrzymywał się od płaczu. Remus rzucił kolejne zaklęcie różdżką Syriusza i szóstoklasiście spadły spodnie. Ludzie zgromadzeni przy tej scenie wybuchnęli śmiechem. Ośmieszony chłopak szarpał się w powietrzu, Syriusz nie mógł wytrzymać i pobiegł w inny korytarz, a wrócił w postaci człowieka całkowicie rozbawionego tą całą sytuacją. Świadkiem tego zdarzenia był Albus Dumbledore, który stał patrząc na tego chłopaka bez współczucia.
- Dobrze, dosyć tego! Kto to zrobił? Proszę się rozejść! - przepchnął się przez tłum i zaczął krzyczeć do uczniów. Remus upuścił różdżki i szóstoklasista spadł na zimną posadzkę. Zawołał Syriusza szeptem i razem pobiegli do salonu Gryfonów roześmiani do łez.
- Lunatyk, Łapo gdzie byliście? - zapytał James siedząc na kanapie przy kominku ocierając oczy. Remus i Syriusz opowiedzieli im wszystko, ze szczegółami. Wszyscy śmiali się do łez.
* * *
Po południu wszyscy czterej poszli na lekcję latania. Nowa nauczycielka pani Hooch stanęła naprzeciwko ich i kazała dosiąść miotły. Każdy zgodnie z poleceniem usiadł na miotle i wzbił się w powietrze.
- Dziś poćwiczymy rzucanie kaflem do celu! - oznajmiła pani profesor. Jak zwykle James popisywał się przed dziewczynami, choć najbardziej zależało mu na tym, by ściągnąć uwagę Lily Evans. Nie miała najmniejszej ochoty patrzeć na niego, była bardziej zajęta słuchaniem tego co mówi do nich profesor Hooch.
- Więc jako pierwsza na ochotniczkę zgłosiła się panna Evans, zapraszam - powiedziała uprzejmie podając jej kafla. - Podasz go do Petera, Peter do panny Bones, panna Bones do James'a, a pan James do Syriusza, zrozumiano? Wszystko robione w locie nie w miejscu! - mówiła surowo profesor Hooch. - Trzy, dwa, jeden, START! - wszyscy ruszyli. Lily dwa razy okrążyła boisko i zgodnie z poleceniem pani Hooch podała go Peterowi. Peter o mało co nie spadł z miotły, zebrał się w sobie i podał go ponurej dziewczynce siedzącej beznamiętnie na miotle, złapała i od razu bez ruchu podała go James'owi.
- MIAŁ BYĆ RUCH! - krzyknęła do niej nauczycielka. Wzruszyła ramionami. James próbując się popisać zrobił slalom nad boiskiem, obrócił się do góry nogami i podał Syriuszowi, który szczerzył zęby do trzecioklasistek obserwujących na trybunach lekcję. Przeleciał obok Remusa, Lily, Petera, okrążył pętlę i rzucił w nią. Trzecioklasistki zaczęły klaskać.
- Moje drogie czy wy nie macie przypadkiem lekcji? Kto jest waszym opiekunem? - zapytała profesor Hooch podlatując bliżej do grupki dziewczyn. Spuściły głowy i weszły do zamku.
- Evans obyś w następnym meczu grała tak dobrze - to miała być zaczepka od strony James'a.
- O mnie się nie martw, lepiej martw się o siebie. Już ta piłeczka, którą masz złapać ma większy iloraz inteligencji od Ciebie Potter - warknęła Lily.
- Nie bądź taka cięta kiedyś będziesz musiała się ze mną umówić Evans - powiedział James podlatując bliżej.
- W najdalszych snach, owszem - zakpiła i odleciała.
- Jeszcze kiedyś mi się uda - powiedział do wyraźnie zdziwionego słowami Lily, Remusa.
- Dziś poćwiczymy rzucanie kaflem do celu! - oznajmiła pani profesor. Jak zwykle James popisywał się przed dziewczynami, choć najbardziej zależało mu na tym, by ściągnąć uwagę Lily Evans. Nie miała najmniejszej ochoty patrzeć na niego, była bardziej zajęta słuchaniem tego co mówi do nich profesor Hooch.
- Więc jako pierwsza na ochotniczkę zgłosiła się panna Evans, zapraszam - powiedziała uprzejmie podając jej kafla. - Podasz go do Petera, Peter do panny Bones, panna Bones do James'a, a pan James do Syriusza, zrozumiano? Wszystko robione w locie nie w miejscu! - mówiła surowo profesor Hooch. - Trzy, dwa, jeden, START! - wszyscy ruszyli. Lily dwa razy okrążyła boisko i zgodnie z poleceniem pani Hooch podała go Peterowi. Peter o mało co nie spadł z miotły, zebrał się w sobie i podał go ponurej dziewczynce siedzącej beznamiętnie na miotle, złapała i od razu bez ruchu podała go James'owi.
- MIAŁ BYĆ RUCH! - krzyknęła do niej nauczycielka. Wzruszyła ramionami. James próbując się popisać zrobił slalom nad boiskiem, obrócił się do góry nogami i podał Syriuszowi, który szczerzył zęby do trzecioklasistek obserwujących na trybunach lekcję. Przeleciał obok Remusa, Lily, Petera, okrążył pętlę i rzucił w nią. Trzecioklasistki zaczęły klaskać.
- Moje drogie czy wy nie macie przypadkiem lekcji? Kto jest waszym opiekunem? - zapytała profesor Hooch podlatując bliżej do grupki dziewczyn. Spuściły głowy i weszły do zamku.
- Evans obyś w następnym meczu grała tak dobrze - to miała być zaczepka od strony James'a.
- O mnie się nie martw, lepiej martw się o siebie. Już ta piłeczka, którą masz złapać ma większy iloraz inteligencji od Ciebie Potter - warknęła Lily.
- Nie bądź taka cięta kiedyś będziesz musiała się ze mną umówić Evans - powiedział James podlatując bliżej.
- W najdalszych snach, owszem - zakpiła i odleciała.
- Jeszcze kiedyś mi się uda - powiedział do wyraźnie zdziwionego słowami Lily, Remusa.
* * *
Na kolacji wszyscy Gryfoni podziwiali przedstawioną w gazecie nową miotłę wyścigową.
- JEJ! To nowy Nimbus 1500! - podziwiali chłopcy.
- Ej! Zejdźcie z drogi, dajcie ludziom przejść! - wrzeszczał Syriusz. Grupka się rozstąpiła i zerknęli na gazetę, w której była fotografia Nimbusa. Remus zaczął czytać na głos:
- JEJ! To nowy Nimbus 1500! - podziwiali chłopcy.
- Ej! Zejdźcie z drogi, dajcie ludziom przejść! - wrzeszczał Syriusz. Grupka się rozstąpiła i zerknęli na gazetę, w której była fotografia Nimbusa. Remus zaczął czytać na głos:
Nimbus 1300
Nowa miotła wyścigowa wysokiej klasy! Jest szybka i sterowna Smukła i lśniąca z dębową rączką i długim ogonem zrobionym ze starannie dobranych witek. Poręczny oraz niezawodny w meczach ligi w Quidditch'u. Wyprodukowane przez "Miotły Wyścigowe Nimbus" (czyt. s. 23).
Remus skończył czytać. To streszczanie zrobiło duże wrażenie na Huncwotach. James jak zwykle pobiegł do pokoju wspólnego napisać do rodziców list z prośbą o zakupienie miotły wyścigowej.
Kochani rodzice!
Chciałbym was prosić o kopno nowej miotły wyścigowej ( zdjęcie i artykuł w kopercie ). Jest naprawdę świetna! Teraz chyba każdy poprosił rodziców, żeby im ją kupili! Nie dajcie się prosić... Mój Zamiatacz jest już stary i zużyty potrzebuję nowej miotły. Bądźcie rozsądni i mi ją kupcie póki nie dostaniecie żadnego listu skarżącego się na moje zachowanie... Może to być nagrodą za to, że jeszcze takiej skargi nie dostaliście, co może być szczęściem dla mnie. Pozdrawiam!
James.
Skończył pisać, zakleił kopertę, dołączył artykuł i poszedł do sowiarni po szkolną sowę. Po drodze spotkał Lily Evans.
- Evans! Myślałem, wiedziałem, że nie będziesz się długo gniewać! - krzyknął James. Lily to zignorowała. - Gdzie zapodziałaś Smarkerusa?!
- NIE MÓW TAK O NIM! - jej krzyk odbił się po całych błoniach.
- Evans! Myślałem, wiedziałem, że nie będziesz się długo gniewać! - krzyknął James. Lily to zignorowała. - Gdzie zapodziałaś Smarkerusa?!
- NIE MÓW TAK O NIM! - jej krzyk odbił się po całych błoniach.
- Evans przecież wiesz, że to zwykły smark, po co marnujesz na niego czas? - powiedział podchodząc do niej i opierając się ręką o ścianę zamku.
- Mogła bym to samo powiedzieć o Tobie! - powiedziała sprowokowana Lily.
- Evans czemu się ze mną nie umówisz? - zapytał.
- Zrozum, nie masz szans, nie staraj się nawet! - rzekła wściekła Lily.
- Jak ja lubię jak Ty się wściekasz - powiedział szczerząc zęby. Lily odeszła wściekła czerwona na twarzy.
--------------------
Nawet jeżeli jesteś anonimem możesz komentować! Mam nadzieję, że się podoba, pozdrawiam!
-Huncwot.
- Mogła bym to samo powiedzieć o Tobie! - powiedziała sprowokowana Lily.
- Evans czemu się ze mną nie umówisz? - zapytał.
- Zrozum, nie masz szans, nie staraj się nawet! - rzekła wściekła Lily.
- Jak ja lubię jak Ty się wściekasz - powiedział szczerząc zęby. Lily odeszła wściekła czerwona na twarzy.
--------------------
Nawet jeżeli jesteś anonimem możesz komentować! Mam nadzieję, że się podoba, pozdrawiam!
-Huncwot.
poniedziałek, 19 sierpnia 2013
I
Dedykuję ten rozdział Gosi, mojej najlepszej przyjaciółce, która zmotywowała mnie do napisania, jesteś chyba najlepszym co mnie w życiu spotkało.
--------------------
Był ciepły, bezchmurny poranek. Dworzec Kings Cross był pełen rodzin czarodziejów, jedną z nich była rodzina Jamesa Pottera, Dorea Potter oraz Charlus Potter. Nie zamartwiał się, że wyjeżdża na bardzo długo i nie zobaczy swoich rodziców do świąt, bardziej się interesował gdzie jego najlepsi przyjaciele?- Synku, trzymaj się i zachowuj. Nie chcę kolejnych listów ze szkoły - mówiła surowo Dorea, poprawiając kołnierz koszuli syna.
- Co roku dostajesz, a i tak nic sobie z tego nie robisz - zachichotał James, lecz gdy zobaczył minę matki zachował powagę.
- Ucz się pilnie i nie trać czasu na głupoty - zwrócił się do niego Charlus.
- Dobrze tato - powiedział pospiesznie James. Konduktor dał znak, że już trzeba wsiadać.
- Trzymaj się synu - powiedział ojciec i uściskał Jamesa. Chłopak wszedł do wagonu, pomachał na pożegnanie rodzicom i lokomotywa zniknęła pod grubą warstwą pary. Cały dworzec zniknął za zakrętem. Oderwał wzrok od szyby i poszedł szukać wagonu, w którym znajdują się wszyscy Huncwoci. Nie szukał długo, można było rozpoznać ich miejsce pobytu po niewielkiej grupce dziewczyn zgromadzonych przed jednym z przedziałów.
- No i tak pokonałem tego orła - mówił zawzięcie prawdopodobnie Syriusz.
- Jeżeli orłem nazywasz mysz albo muchę - zakpił James. Wszystkie twarze zwróciły się ku niemu i wydały okrzyki radości i przywitania.
- Nareszcie jesteś Rogaczu! - powitał go Remus. Wszedł do przedziału i usiadł na siedzeniu, a obok niego usiadła jakaś Krukonka.
- Czemu się spóźniłeś? - zapytała zarumieniona. Ten nie odpowiedział, nadal parzył na grupkę dziewczyn z nadzieją, że będzie tam Lily Evans, lecz na próżno. Gdy wszyscy się rozeszli Syriusz wrócił do przedziału.
- Masz mapę? - zapytał Peter w kącie przedziału. James podał mu ją bez słowa. Pettigrew zanurzył nos w Mapie, Remus w książce, tylko James i Syriusz nic nie robili.
- Łapo idziesz ze mną do wózka z przekąskami? - rzekł po dłuższej chwili James.
- Jasne, później od razu wszyscy się przebierzmy - odpowiedział Syriusz zwracając się do wszystkich. Oni tylko jęknęli co chyba miało znaczyć, że "tak". Więc James pogrzebał w kufrze za kilkoma galeonami, a Syriusz po prostu wyciągnął je z kieszeni spodni. Zatrzasnęli drzwi przedziału i od razu zauważyli wózek z przekąskami. James jakby nagle doznał wstrząsu, przy wózku stała Lily. Przyśpieszył kroku i ruszył w jej stronę.
- Cześć Evans - powiedział z zębami na wierzchu.
- Ach to Ty... - odpowiedziała na to mrucząc pod nosem.
- Widzę, że nie ma z Tobą Smarkerusa to może ja Ci potowarzyszę? - zapytał pełen pewności siebie.
- Za żadne skarby, proszę zejdź mi z drogi - zagroziła Lily.
- Ktoś wstał lewą nogą? - chichrał się James.
- ZŁAŹ! - warknęła Lily. James zszedł jej z drogi salutując. Syriusz śmiał się za plecami Lily.
- Wracajmy do przedziału - powiedział roześmiany Syriusz bliski płaczu. Remus i Peter już się przebrali. James i Syriusz wyciągnęli z kufrów szaty i poszli się przebrać.
* * *
Cała podróż pociągiem minęła bardzo szybko. Czterej przyjaciele złapali ostatni powóz prowadzący pod bramy Hogwartu. Zostawili swoje kufry przed Wielką Salą i poszli usiąść przy swoim stole. Ceremonia przydziału jak zwykle minęła szybko. Po zjedzeniu kolacji napchali kieszenie tym co zostało z jedzenia i wyszli z Wielkiej Sali zmierzając ku pokoju wspólnemu Gryfonów. Gdy już się tam znaleźli jako ostatni zostali w salonie.
- Użyjmy mojej peleryny-niewidki i chodźmy nad jezioro! - zaproponował pełen optymizmu James.
- Ja idę spać - powiedział lekceważąco Remus.
- Luniak weź wrzuć na luz - powiedział błagalnym tonem klepiąc go po plecach.
- Użyjmy mojej peleryny-niewidki i chodźmy nad jezioro! - zaproponował pełen optymizmu James.
- Ja idę spać - powiedział lekceważąco Remus.
- Luniak weź wrzuć na luz - powiedział błagalnym tonem klepiąc go po plecach.
- Jestem zmęczony idę spać - powtórzył zniecierpliwiony Lunatyk.
- Peter idziesz z nami czy też cykorzysz? - zapytał opryskliwie James.
- Idę! - odpowiedział podniecony Glizdogon. Wszyscy trzej schowali się pod peleryną i wyszli. Gdy znaleźli się na błoniach ustawili na dwóch drzewach pelerynę od strony zamku, żeby ich zasłaniała. Wyciągnęli przekąski, zdjęli buty, zamoczyli stopy w jeziorze i opowiadali sobie dowcipy do samego rana. Tylko Syriusz nie zasnął więc o szóstej obudził ich i poszli do pokoju wspólnego.
- Pierwszą mamy numerologię - powiedział pełen życia Lupin w drodze do Wielkiej Sali na śniadanie. - Nie mówiłem, że lepiej było by zostać i się wyspać? - powiedział widząc zaspane miny Jamesa i Petera.
- Oj nie czepiaj się - odszczeknął James, który nawet nie zauważył, że siedzi przy stole. Po niecałej minucie wstał Dumbledore i ich przywitał. Oparł się na łokciu i patrzył na jego usta, które się ruszały lecz o dziwo nie oddawały żadnego dźwięku. Jedząc jajecznicę przysypiał. Nie był w stanie dokończyć śniadanie, więc poszedł pod salę numerologi. Razem z Remusem był tam pierwszy. Lekcja była nudna z resztą jak wszystkie, nawet Lupin nie zwracał uwagi na to co mówił nauczyciel. Po godzinie przynudzania, James podszedł do Lily i zaczął rozmowę:
- Cześć Evans.
- Czego chcesz? - rzekła przyśpieszając kroku.
- Przywitać się! Masz ochotę spędzić ze mną tę godzinę, którą dziś będziemy mieli po Zielarstwie?
- Peter idziesz z nami czy też cykorzysz? - zapytał opryskliwie James.
- Idę! - odpowiedział podniecony Glizdogon. Wszyscy trzej schowali się pod peleryną i wyszli. Gdy znaleźli się na błoniach ustawili na dwóch drzewach pelerynę od strony zamku, żeby ich zasłaniała. Wyciągnęli przekąski, zdjęli buty, zamoczyli stopy w jeziorze i opowiadali sobie dowcipy do samego rana. Tylko Syriusz nie zasnął więc o szóstej obudził ich i poszli do pokoju wspólnego.
- Pierwszą mamy numerologię - powiedział pełen życia Lupin w drodze do Wielkiej Sali na śniadanie. - Nie mówiłem, że lepiej było by zostać i się wyspać? - powiedział widząc zaspane miny Jamesa i Petera.
- Oj nie czepiaj się - odszczeknął James, który nawet nie zauważył, że siedzi przy stole. Po niecałej minucie wstał Dumbledore i ich przywitał. Oparł się na łokciu i patrzył na jego usta, które się ruszały lecz o dziwo nie oddawały żadnego dźwięku. Jedząc jajecznicę przysypiał. Nie był w stanie dokończyć śniadanie, więc poszedł pod salę numerologi. Razem z Remusem był tam pierwszy. Lekcja była nudna z resztą jak wszystkie, nawet Lupin nie zwracał uwagi na to co mówił nauczyciel. Po godzinie przynudzania, James podszedł do Lily i zaczął rozmowę:
- Cześć Evans.
- Czego chcesz? - rzekła przyśpieszając kroku.
- Przywitać się! Masz ochotę spędzić ze mną tę godzinę, którą dziś będziemy mieli po Zielarstwie?
- Chyba śnisz, zapomnij i mnie nie wkurzaj, proszę Cię - powiedziała i pobiegła do grupki dziewczyn.
* * *
Po lekcjach wszyscy byli wyczerpani, w pokoju wspólnym było bardzo parno więc był w połowie pusty, większość uczniów przebywała na błoniach i chłodziła się w jeziorze. Tylko Peter i James wyszli na błonia, a Syriusz został z Remusem, żeby go po wkurzać. Peter przemienił się w szczura i James tym zwabiał dziewczyny zmawiając im, że uratował tego szczura od pewnej śmierci. Połowa nie uwierzyła, ale i tak zachwycała się urokiem szczura, a połowa wręcz przeciwnie. Tak nastał drugi wieczór w Hogwarcie, całkiem szybko minęły te dwa dni. James przypomniał sobie ten wieczór na balkonie kiedy tak marzył, żeby tu wrócić, a dziś ma serdecznie dosyć. Z niecierpliwieniem wyczekiwał świąt oraz pierwszego wypadu do Hogsmeade.
--------------------
Mój pierwszy rozdział. Motywujcie mnie do napisania drugiego, bo ten napisałam na odwal się... Pozdrawiam!
-Huncwot.
--------------------
Mój pierwszy rozdział. Motywujcie mnie do napisania drugiego, bo ten napisałam na odwal się... Pozdrawiam!
-Huncwot.
Prolog
James siedział na kanapie zajadając czekoladę i przeglądając Mapę Huncwotów. W te wakacje mu przypadło posiadanie mapy. Ogień trzaskał w kominku, tylko on dawał światło w tym całym pomieszczeniu.
- Koniec Psot - stuknął końcem różdżki w mapę, a ona w jednej chwili stała się tylko czystym pergaminem. Skończył jeść czekoladę i pobiegł do swojego pokoju, biegnąc schodami o mało co nie złamał nogi. Zatrzasnął drzwi, schował mapę na samo dno szuflady, a na nią położył różdżkę. Wyszedł na balkon i obserwował srebrny księżyc oraz miliony gwiazd. Wyniósł kołdrę i poduszkę, miał zamiar przenocować dziś na balkonie. Zdjął okulary, wziął budzik na balkon, położył się i patrzył na pola zbóż. Jego powieki zrobiły się ciężkie, wszystko jakby się rozpłynęło, zapadł w głęboki sen. Może i było wcześnie, ale chciał jak najszybciej obudzić się jutro rano, żeby zdążyć na Hogwart Express, który zawiezie ich ja sama nazwa wskazuje do Szkoły Magi i Czarodziejstwa w Hogwarcie.
--------------------
- Koniec Psot - stuknął końcem różdżki w mapę, a ona w jednej chwili stała się tylko czystym pergaminem. Skończył jeść czekoladę i pobiegł do swojego pokoju, biegnąc schodami o mało co nie złamał nogi. Zatrzasnął drzwi, schował mapę na samo dno szuflady, a na nią położył różdżkę. Wyszedł na balkon i obserwował srebrny księżyc oraz miliony gwiazd. Wyniósł kołdrę i poduszkę, miał zamiar przenocować dziś na balkonie. Zdjął okulary, wziął budzik na balkon, położył się i patrzył na pola zbóż. Jego powieki zrobiły się ciężkie, wszystko jakby się rozpłynęło, zapadł w głęboki sen. Może i było wcześnie, ale chciał jak najszybciej obudzić się jutro rano, żeby zdążyć na Hogwart Express, który zawiezie ich ja sama nazwa wskazuje do Szkoły Magi i Czarodziejstwa w Hogwarcie.
--------------------
Taki krótki i zwięzły Prolog, mam nadzieję, że się podoba. Pozdrawiam!
-Huncwot.
-Huncwot.
Subskrybuj:
Posty (Atom)