Potterwarta

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

I

Dedykuję ten rozdział Gosi, mojej najlepszej przyjaciółce, która zmotywowała mnie do napisania, jesteś chyba najlepszym co mnie w życiu spotkało.
--------------------
Był ciepły, bezchmurny poranek. Dworzec Kings Cross był pełen rodzin czarodziejów, jedną z nich była rodzina Jamesa Pottera, Dorea Potter oraz Charlus Potter. Nie zamartwiał się, że wyjeżdża na bardzo długo i nie zobaczy swoich rodziców do świąt, bardziej się interesował gdzie jego najlepsi przyjaciele?
- Synku, trzymaj się i zachowuj. Nie chcę kolejnych listów ze szkoły - mówiła surowo Dorea, poprawiając kołnierz koszuli syna.
- Co roku dostajesz, a i tak nic sobie z tego nie robisz - zachichotał James, lecz gdy zobaczył minę matki zachował powagę.
- Ucz się pilnie i nie trać czasu na głupoty - zwrócił się do niego Charlus.
- Dobrze tato - powiedział pospiesznie James. Konduktor dał znak, że już trzeba wsiadać.
- Trzymaj się synu - powiedział ojciec i uściskał Jamesa. Chłopak wszedł do wagonu, pomachał na pożegnanie rodzicom i lokomotywa zniknęła pod grubą warstwą pary. Cały dworzec zniknął za zakrętem. Oderwał wzrok od szyby i poszedł szukać wagonu, w którym znajdują się wszyscy Huncwoci. Nie szukał długo, można było rozpoznać ich miejsce pobytu po niewielkiej grupce dziewczyn zgromadzonych przed jednym z przedziałów.
- No i tak pokonałem tego orła - mówił zawzięcie prawdopodobnie Syriusz.
- Jeżeli orłem nazywasz mysz albo muchę - zakpił James. Wszystkie twarze zwróciły się ku niemu i wydały okrzyki radości i przywitania.
- Nareszcie jesteś Rogaczu! - powitał go Remus. Wszedł do przedziału i usiadł na siedzeniu, a obok niego usiadła jakaś Krukonka.
- Czemu się spóźniłeś? - zapytała zarumieniona. Ten nie odpowiedział, nadal parzył na grupkę dziewczyn z nadzieją, że będzie tam Lily Evans, lecz na próżno. Gdy wszyscy się rozeszli Syriusz wrócił do przedziału.
- Masz mapę? - zapytał Peter w kącie przedziału. James podał mu ją bez słowa. Pettigrew zanurzył nos w Mapie, Remus w książce, tylko James i Syriusz nic nie robili.
- Łapo idziesz ze mną do wózka z przekąskami? - rzekł po dłuższej chwili James.
- Jasne, później od razu wszyscy się przebierzmy - odpowiedział Syriusz zwracając się do wszystkich. Oni tylko jęknęli co chyba miało znaczyć, że "tak". Więc James pogrzebał w kufrze za kilkoma galeonami, a Syriusz po prostu wyciągnął je z kieszeni spodni. Zatrzasnęli drzwi przedziału i od razu zauważyli wózek z przekąskami. James jakby nagle doznał wstrząsu, przy wózku stała Lily. Przyśpieszył kroku i ruszył w jej stronę.
- Cześć Evans - powiedział z zębami na wierzchu.
- Ach to Ty... - odpowiedziała na to mrucząc pod nosem.
- Widzę, że nie ma z Tobą Smarkerusa to może ja Ci potowarzyszę? - zapytał pełen pewności siebie.
- Za żadne skarby, proszę zejdź mi z drogi - zagroziła Lily.
- Ktoś wstał lewą nogą? - chichrał się James.
- ZŁAŹ! - warknęła Lily. James zszedł jej z drogi salutując. Syriusz śmiał się za plecami Lily.
- Wracajmy do przedziału - powiedział roześmiany Syriusz bliski płaczu. Remus i Peter już się przebrali. James i Syriusz wyciągnęli z kufrów szaty i poszli się przebrać.

* * *

Cała podróż pociągiem minęła bardzo szybko. Czterej przyjaciele złapali ostatni powóz prowadzący pod bramy Hogwartu. Zostawili swoje kufry przed Wielką Salą i poszli usiąść przy swoim stole. Ceremonia przydziału jak zwykle minęła szybko. Po zjedzeniu kolacji napchali kieszenie tym co zostało z jedzenia i wyszli z Wielkiej Sali zmierzając ku pokoju wspólnemu Gryfonów. Gdy już się tam znaleźli jako ostatni zostali w salonie.
- Użyjmy mojej peleryny-niewidki i chodźmy nad jezioro! - zaproponował pełen optymizmu James.
- Ja idę spać - powiedział lekceważąco Remus.
- Luniak weź wrzuć na luz - powiedział błagalnym tonem klepiąc go po plecach. 
- Jestem zmęczony idę spać - powtórzył zniecierpliwiony Lunatyk.
- Peter idziesz z nami czy też cykorzysz? - zapytał opryskliwie James.
- Idę! - odpowiedział podniecony Glizdogon. Wszyscy trzej schowali się pod peleryną i wyszli. Gdy znaleźli się na błoniach ustawili na dwóch drzewach pelerynę od strony zamku, żeby ich zasłaniała. Wyciągnęli przekąski, zdjęli buty, zamoczyli stopy w jeziorze i opowiadali sobie dowcipy do samego rana. Tylko Syriusz nie zasnął więc o szóstej obudził ich i poszli do pokoju wspólnego.
- Pierwszą mamy numerologię - powiedział pełen życia Lupin w drodze do Wielkiej Sali na śniadanie. - Nie mówiłem, że lepiej było by zostać i się wyspać? - powiedział widząc zaspane miny Jamesa i Petera.
- Oj nie czepiaj się - odszczeknął James, który nawet nie zauważył, że siedzi przy stole. Po niecałej minucie wstał Dumbledore i ich przywitał. Oparł się na łokciu i patrzył na jego usta, które się ruszały lecz o dziwo nie oddawały żadnego dźwięku. Jedząc jajecznicę przysypiał. Nie był w stanie dokończyć śniadanie, więc poszedł pod salę numerologi. Razem z Remusem był tam pierwszy. Lekcja była nudna z resztą jak wszystkie, nawet Lupin nie zwracał uwagi na to co mówił nauczyciel. Po godzinie przynudzania, James podszedł do Lily i zaczął rozmowę:
- Cześć Evans.
- Czego chcesz? - rzekła przyśpieszając kroku.
- Przywitać się! Masz ochotę spędzić ze mną tę godzinę, którą dziś będziemy mieli po Zielarstwie?
- Chyba śnisz, zapomnij i mnie nie wkurzaj, proszę Cię - powiedziała i pobiegła do grupki dziewczyn.

* * *

Po lekcjach wszyscy byli wyczerpani, w pokoju wspólnym było bardzo parno więc był w połowie pusty, większość uczniów przebywała  na błoniach i chłodziła się w jeziorze. Tylko Peter i James wyszli na błonia, a Syriusz został z Remusem, żeby go po wkurzać. Peter przemienił się w szczura i James tym zwabiał dziewczyny zmawiając im, że uratował tego szczura od pewnej śmierci. Połowa nie uwierzyła, ale i tak zachwycała się urokiem szczura, a połowa wręcz przeciwnie. Tak nastał drugi wieczór w Hogwarcie, całkiem szybko minęły te dwa dni. James przypomniał sobie ten wieczór na balkonie kiedy tak marzył, żeby tu wrócić, a dziś ma serdecznie dosyć. Z niecierpliwieniem wyczekiwał świąt oraz pierwszego wypadu do Hogsmeade.
--------------------
Mój pierwszy rozdział. Motywujcie mnie do napisania drugiego, bo ten napisałam na odwal się... Pozdrawiam!
-Huncwot.

2 komentarze:

  1. Na prawdę świetne, było kilka zabawnych wzmianek, co lubię. To są moje klimaty. Dziękuje serdecznie za dedyk, kochana! : *
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne! Ciekawie się zaczyna ;))
    Będe czytać ;)

    OdpowiedzUsuń

Jesteś anonimem? Nie szkodzi, każdy może komentować, mam nadzieję, że opinie będą raczej pozytywne!

Obserwatorzy