Potterwarta

wtorek, 20 sierpnia 2013

II

Kolejny rozdział z dedykacją dla Gosi, potrafisz mnie zmotywować!
--------------------
W Hogwarcie nastał pierwszy weekend. Cudowny, słoneczny i ciepły dzień powitał uczniów szkoły. W dormitorium chłopców jako pierwszy wstał Remus. Po cichu obudził Syriusza.
- Łapo, pomożesz mi? - zapytał z chytrym uśmieszkiem.
- Luniak, jest chyba ósma rano - rzekł na to z wyrzutem Syriusz.
- Na pewno się rozbudzisz jak powiem, że mam zamiar się zemścić - powiedział dumnie Remus.
- Ooo! Kto to? Co mu zrobimy? - pytał podniecony Syriusz.
- Jeden szóstoklasista sypnął na mnie profesorowi Slughornowi i mam zaległy szlaban - wycedził przez zęby.
- Co takiego zrobiłeś Lunatyku? - zakpił Syriusz. - Nasz wzorowy Remus jednak potrafi się bawić!
- Przestań! Jedna łajnobomba, nic więcej - usprawiedliwił się Remus. - Pomożesz mi się odegrać?
- Z przyjemnością - rzekł na to zadowolony Syriusz. Wstał, wziął ubrania i razem z Remusem poszli do łazienki prefektów, gdzie zwykle się włamywali. Wzięli poranny prysznic, umyli się przebrali i poszli odłożyć piżamy. Dumali nad tym czy przed tym nagannym wybrykiem pójść na śniadanie? Stwierdzili, że raczej tak. Po tej zemście muszą szybko ukryć się w pokoju wspólnym Gryffindor'u. Zjedli sałatkę owocową do tego chleb posmarowany masłem orz kawa. Nauczyciele rzucali im powitalne uśmiechy, a oni odpowiadali niewinnymi minami. Zjedli pośpiesznie i wyszli, czekając aż z pokoju wspólnego Ravenclaw'u wyjdzie winowajca. Nie musieli czekać, stał przed dormitorium jakby czekał na ich przybycie.
- Rób swoje - zwrócił się do Syriusz. Ten poszedł do sąsiedniego korytarza, a wrócił w postaci psa. Podszedł do szóstoklasisty, a ten dał się złapać w przynętę. Remus pewny, że nikt go nie zobaczy rzucił zaklęcie często używane przez James'a.
Levicorpus! - szepnął i chłopak od razu poszybował do góry nogami. Syriusz powstrzymywał się od płaczu. Remus rzucił kolejne zaklęcie różdżką Syriusza i szóstoklasiście spadły spodnie. Ludzie zgromadzeni przy tej scenie wybuchnęli śmiechem. Ośmieszony chłopak szarpał się w powietrzu, Syriusz nie mógł wytrzymać i pobiegł w inny korytarz, a wrócił w postaci człowieka całkowicie rozbawionego tą całą sytuacją. Świadkiem tego zdarzenia był Albus Dumbledore, który stał patrząc na tego chłopaka bez współczucia.
- Dobrze, dosyć tego! Kto to zrobił? Proszę się rozejść! - przepchnął się przez tłum i zaczął krzyczeć do uczniów. Remus upuścił różdżki i szóstoklasista spadł na zimną posadzkę. Zawołał Syriusza szeptem i razem pobiegli do salonu Gryfonów roześmiani do łez.
- Lunatyk, Łapo gdzie byliście? - zapytał James siedząc na kanapie przy kominku ocierając oczy. Remus i Syriusz opowiedzieli im wszystko, ze szczegółami. Wszyscy śmiali się do łez.

* * *

Po południu wszyscy czterej poszli na lekcję latania. Nowa nauczycielka pani Hooch stanęła naprzeciwko ich i kazała dosiąść miotły. Każdy zgodnie z poleceniem usiadł na miotle i wzbił się w powietrze.
- Dziś poćwiczymy rzucanie kaflem do celu! - oznajmiła pani profesor. Jak zwykle James popisywał się przed dziewczynami, choć najbardziej zależało mu na tym, by ściągnąć uwagę Lily  Evans. Nie miała najmniejszej ochoty patrzeć na niego, była bardziej zajęta słuchaniem tego co mówi do nich profesor Hooch.
- Więc jako pierwsza na ochotniczkę zgłosiła się panna Evans, zapraszam - powiedziała uprzejmie podając jej kafla. - Podasz go do Petera, Peter do panny Bones, panna Bones do James'a, a pan James do Syriusza, zrozumiano? Wszystko robione w locie nie w miejscu! - mówiła surowo profesor Hooch. - Trzy, dwa, jeden, START! - wszyscy ruszyli. Lily dwa razy okrążyła boisko i zgodnie z poleceniem pani Hooch podała go Peterowi. Peter o mało co nie spadł z miotły, zebrał się w sobie i podał go ponurej dziewczynce siedzącej beznamiętnie na miotle, złapała i od razu bez ruchu podała go James'owi.
- MIAŁ BYĆ RUCH! - krzyknęła do niej nauczycielka. Wzruszyła ramionami. James próbując się popisać zrobił slalom nad boiskiem, obrócił się do góry nogami i podał Syriuszowi, który szczerzył zęby do trzecioklasistek obserwujących na trybunach lekcję. Przeleciał obok Remusa, Lily, Petera, okrążył pętlę i rzucił w nią. Trzecioklasistki zaczęły klaskać.
- Moje drogie czy wy nie macie przypadkiem lekcji? Kto jest waszym opiekunem? - zapytała profesor Hooch podlatując bliżej do grupki dziewczyn. Spuściły głowy i weszły do zamku.
- Evans obyś w następnym meczu grała tak dobrze - to miała być zaczepka od strony James'a.
- O mnie się nie martw, lepiej martw się o siebie. Już ta piłeczka, którą masz złapać ma większy iloraz inteligencji od Ciebie Potter - warknęła Lily.
- Nie bądź taka cięta kiedyś będziesz musiała się ze mną umówić Evans - powiedział James podlatując bliżej.
- W najdalszych snach, owszem - zakpiła i odleciała.
- Jeszcze kiedyś mi się uda - powiedział do wyraźnie zdziwionego słowami Lily, Remusa.

* * * 

Na kolacji wszyscy Gryfoni podziwiali przedstawioną w gazecie nową miotłę wyścigową.
- JEJ! To nowy Nimbus 1500! - podziwiali chłopcy.
- Ej! Zejdźcie z drogi, dajcie ludziom przejść! - wrzeszczał Syriusz. Grupka się rozstąpiła i zerknęli na gazetę, w której była fotografia Nimbusa. Remus zaczął czytać na głos:

Nimbus 1300

Nowa miotła wyścigowa wysokiej klasy! Jest szybka i sterowna Smukła i lśniąca z dębową rączką i długim ogonem zrobionym ze starannie dobranych witek. Poręczny oraz niezawodny w meczach ligi w Quidditch'u. Wyprodukowane przez "Miotły Wyścigowe Nimbus" (czyt. s. 23).

Remus skończył czytać. To streszczanie zrobiło duże wrażenie na Huncwotach. James jak zwykle pobiegł do pokoju wspólnego napisać do rodziców list z prośbą o zakupienie miotły wyścigowej.

Kochani rodzice!

Chciałbym was prosić o kopno nowej miotły wyścigowej ( zdjęcie i artykuł w kopercie ). Jest naprawdę świetna! Teraz chyba każdy poprosił rodziców, żeby im ją kupili! Nie dajcie się prosić... Mój Zamiatacz jest już stary i zużyty potrzebuję nowej miotły. Bądźcie rozsądni i mi ją kupcie póki nie dostaniecie żadnego listu skarżącego się na moje zachowanie... Może to być nagrodą za to, że jeszcze takiej skargi nie dostaliście, co może być szczęściem dla mnie. Pozdrawiam!

James.

Skończył pisać, zakleił kopertę, dołączył artykuł i poszedł do sowiarni po szkolną sowę. Po drodze spotkał Lily Evans.
- Evans! Myślałem, wiedziałem, że nie będziesz się długo gniewać! - krzyknął James. Lily to zignorowała. - Gdzie zapodziałaś Smarkerusa?!
- NIE MÓW TAK O NIM! - jej krzyk odbił się po całych błoniach.
- Evans przecież wiesz, że to zwykły smark, po co marnujesz na niego czas? - powiedział podchodząc do niej i opierając się ręką o ścianę zamku.
- Mogła bym to samo powiedzieć o Tobie! - powiedziała sprowokowana Lily.
- Evans czemu się ze mną nie umówisz? - zapytał.
- Zrozum, nie masz szans, nie staraj się nawet! - rzekła wściekła Lily.
- Jak ja lubię jak Ty się wściekasz - powiedział szczerząc zęby. Lily odeszła wściekła czerwona na twarzy.
--------------------
Nawet jeżeli jesteś anonimem możesz komentować! Mam nadzieję, że się podoba, pozdrawiam!
-Huncwot.

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

I

Dedykuję ten rozdział Gosi, mojej najlepszej przyjaciółce, która zmotywowała mnie do napisania, jesteś chyba najlepszym co mnie w życiu spotkało.
--------------------
Był ciepły, bezchmurny poranek. Dworzec Kings Cross był pełen rodzin czarodziejów, jedną z nich była rodzina Jamesa Pottera, Dorea Potter oraz Charlus Potter. Nie zamartwiał się, że wyjeżdża na bardzo długo i nie zobaczy swoich rodziców do świąt, bardziej się interesował gdzie jego najlepsi przyjaciele?
- Synku, trzymaj się i zachowuj. Nie chcę kolejnych listów ze szkoły - mówiła surowo Dorea, poprawiając kołnierz koszuli syna.
- Co roku dostajesz, a i tak nic sobie z tego nie robisz - zachichotał James, lecz gdy zobaczył minę matki zachował powagę.
- Ucz się pilnie i nie trać czasu na głupoty - zwrócił się do niego Charlus.
- Dobrze tato - powiedział pospiesznie James. Konduktor dał znak, że już trzeba wsiadać.
- Trzymaj się synu - powiedział ojciec i uściskał Jamesa. Chłopak wszedł do wagonu, pomachał na pożegnanie rodzicom i lokomotywa zniknęła pod grubą warstwą pary. Cały dworzec zniknął za zakrętem. Oderwał wzrok od szyby i poszedł szukać wagonu, w którym znajdują się wszyscy Huncwoci. Nie szukał długo, można było rozpoznać ich miejsce pobytu po niewielkiej grupce dziewczyn zgromadzonych przed jednym z przedziałów.
- No i tak pokonałem tego orła - mówił zawzięcie prawdopodobnie Syriusz.
- Jeżeli orłem nazywasz mysz albo muchę - zakpił James. Wszystkie twarze zwróciły się ku niemu i wydały okrzyki radości i przywitania.
- Nareszcie jesteś Rogaczu! - powitał go Remus. Wszedł do przedziału i usiadł na siedzeniu, a obok niego usiadła jakaś Krukonka.
- Czemu się spóźniłeś? - zapytała zarumieniona. Ten nie odpowiedział, nadal parzył na grupkę dziewczyn z nadzieją, że będzie tam Lily Evans, lecz na próżno. Gdy wszyscy się rozeszli Syriusz wrócił do przedziału.
- Masz mapę? - zapytał Peter w kącie przedziału. James podał mu ją bez słowa. Pettigrew zanurzył nos w Mapie, Remus w książce, tylko James i Syriusz nic nie robili.
- Łapo idziesz ze mną do wózka z przekąskami? - rzekł po dłuższej chwili James.
- Jasne, później od razu wszyscy się przebierzmy - odpowiedział Syriusz zwracając się do wszystkich. Oni tylko jęknęli co chyba miało znaczyć, że "tak". Więc James pogrzebał w kufrze za kilkoma galeonami, a Syriusz po prostu wyciągnął je z kieszeni spodni. Zatrzasnęli drzwi przedziału i od razu zauważyli wózek z przekąskami. James jakby nagle doznał wstrząsu, przy wózku stała Lily. Przyśpieszył kroku i ruszył w jej stronę.
- Cześć Evans - powiedział z zębami na wierzchu.
- Ach to Ty... - odpowiedziała na to mrucząc pod nosem.
- Widzę, że nie ma z Tobą Smarkerusa to może ja Ci potowarzyszę? - zapytał pełen pewności siebie.
- Za żadne skarby, proszę zejdź mi z drogi - zagroziła Lily.
- Ktoś wstał lewą nogą? - chichrał się James.
- ZŁAŹ! - warknęła Lily. James zszedł jej z drogi salutując. Syriusz śmiał się za plecami Lily.
- Wracajmy do przedziału - powiedział roześmiany Syriusz bliski płaczu. Remus i Peter już się przebrali. James i Syriusz wyciągnęli z kufrów szaty i poszli się przebrać.

* * *

Cała podróż pociągiem minęła bardzo szybko. Czterej przyjaciele złapali ostatni powóz prowadzący pod bramy Hogwartu. Zostawili swoje kufry przed Wielką Salą i poszli usiąść przy swoim stole. Ceremonia przydziału jak zwykle minęła szybko. Po zjedzeniu kolacji napchali kieszenie tym co zostało z jedzenia i wyszli z Wielkiej Sali zmierzając ku pokoju wspólnemu Gryfonów. Gdy już się tam znaleźli jako ostatni zostali w salonie.
- Użyjmy mojej peleryny-niewidki i chodźmy nad jezioro! - zaproponował pełen optymizmu James.
- Ja idę spać - powiedział lekceważąco Remus.
- Luniak weź wrzuć na luz - powiedział błagalnym tonem klepiąc go po plecach. 
- Jestem zmęczony idę spać - powtórzył zniecierpliwiony Lunatyk.
- Peter idziesz z nami czy też cykorzysz? - zapytał opryskliwie James.
- Idę! - odpowiedział podniecony Glizdogon. Wszyscy trzej schowali się pod peleryną i wyszli. Gdy znaleźli się na błoniach ustawili na dwóch drzewach pelerynę od strony zamku, żeby ich zasłaniała. Wyciągnęli przekąski, zdjęli buty, zamoczyli stopy w jeziorze i opowiadali sobie dowcipy do samego rana. Tylko Syriusz nie zasnął więc o szóstej obudził ich i poszli do pokoju wspólnego.
- Pierwszą mamy numerologię - powiedział pełen życia Lupin w drodze do Wielkiej Sali na śniadanie. - Nie mówiłem, że lepiej było by zostać i się wyspać? - powiedział widząc zaspane miny Jamesa i Petera.
- Oj nie czepiaj się - odszczeknął James, który nawet nie zauważył, że siedzi przy stole. Po niecałej minucie wstał Dumbledore i ich przywitał. Oparł się na łokciu i patrzył na jego usta, które się ruszały lecz o dziwo nie oddawały żadnego dźwięku. Jedząc jajecznicę przysypiał. Nie był w stanie dokończyć śniadanie, więc poszedł pod salę numerologi. Razem z Remusem był tam pierwszy. Lekcja była nudna z resztą jak wszystkie, nawet Lupin nie zwracał uwagi na to co mówił nauczyciel. Po godzinie przynudzania, James podszedł do Lily i zaczął rozmowę:
- Cześć Evans.
- Czego chcesz? - rzekła przyśpieszając kroku.
- Przywitać się! Masz ochotę spędzić ze mną tę godzinę, którą dziś będziemy mieli po Zielarstwie?
- Chyba śnisz, zapomnij i mnie nie wkurzaj, proszę Cię - powiedziała i pobiegła do grupki dziewczyn.

* * *

Po lekcjach wszyscy byli wyczerpani, w pokoju wspólnym było bardzo parno więc był w połowie pusty, większość uczniów przebywała  na błoniach i chłodziła się w jeziorze. Tylko Peter i James wyszli na błonia, a Syriusz został z Remusem, żeby go po wkurzać. Peter przemienił się w szczura i James tym zwabiał dziewczyny zmawiając im, że uratował tego szczura od pewnej śmierci. Połowa nie uwierzyła, ale i tak zachwycała się urokiem szczura, a połowa wręcz przeciwnie. Tak nastał drugi wieczór w Hogwarcie, całkiem szybko minęły te dwa dni. James przypomniał sobie ten wieczór na balkonie kiedy tak marzył, żeby tu wrócić, a dziś ma serdecznie dosyć. Z niecierpliwieniem wyczekiwał świąt oraz pierwszego wypadu do Hogsmeade.
--------------------
Mój pierwszy rozdział. Motywujcie mnie do napisania drugiego, bo ten napisałam na odwal się... Pozdrawiam!
-Huncwot.

Prolog

James siedział na kanapie zajadając czekoladę i przeglądając Mapę Huncwotów. W te wakacje mu przypadło posiadanie mapy. Ogień trzaskał w kominku, tylko on dawał światło w tym całym pomieszczeniu.
- Koniec Psot - stuknął końcem różdżki w mapę, a ona w jednej chwili stała się tylko czystym pergaminem. Skończył jeść czekoladę i pobiegł do swojego pokoju, biegnąc schodami o mało co nie złamał nogi. Zatrzasnął drzwi, schował mapę na samo dno szuflady, a na nią położył różdżkę. Wyszedł na balkon i obserwował srebrny księżyc oraz miliony gwiazd. Wyniósł kołdrę i poduszkę, miał zamiar przenocować dziś na balkonie. Zdjął okulary, wziął budzik na balkon, położył się i patrzył na pola zbóż. Jego powieki zrobiły się ciężkie, wszystko jakby się rozpłynęło, zapadł w głęboki sen. Może i było wcześnie, ale chciał jak najszybciej obudzić się jutro rano, żeby zdążyć na Hogwart Express, który zawiezie ich ja sama nazwa wskazuje do Szkoły Magi i Czarodziejstwa w Hogwarcie.
--------------------
Taki krótki i zwięzły Prolog, mam nadzieję, że się podoba. Pozdrawiam!
-Huncwot.

Obserwatorzy